piątek, 8 listopada 2013

To tylko gest?

Po rocznej przerwie do Warszawy na obchody Narodowego Święta Niepodległości 11 listopada (w tym roku świętujemy 95-rocznicę odzyskania niepodległości) znów zawita prezydent Litwy Dalia Grybauskaitė. Czy to wyłącznie kurtuazja, czy oznaka poprawy atmosfery w stosunkach polsko-litewskich?

Dalia Grybauskaitė i Bronisław Komorowski
(Źródło:Wikimedia Commons)

Wzajemne wizyty głów państw Polski i Litwy w czasie świąt państwowych stały się swego rodzaju tradycją. Dalia Grybauskaitė trzykrotnie odwiedzała Polskę w dniu Święta Niepodległości: w latach 2009, 2010 i 2011. W ubiegłym roku zrezygnowała z przyjazdu, motywując to "pilnymi kwestiami związanymi z polityką wewnętrzną". Chyba nikt nie miał jednak wątpliwości, że prawdziwym powodem nieobecności pani prezydent było ochłodzenie w relacjach polsko-litewskich.

Minął rok, a to czy stan stosunków między Wilnem a Warszawą uległ zmianie, można różnie oceniać. Próbowałem odpowiedzieć na to pytanie w artykule, który kilka dni temu opublikowany został na portalu Eastbook. Kluczowe dla polskiej mniejszości kwestie nie zostały do tej pory rozwiązane, a działania litewskich polityków nie napawają też zbytnim optymizmem. Cieszy jednak poprawa atmosfery, złagodzenie ostrej retoryki, coraz więcej słychać głosów pojednawczych.

Stanem oczekiwanym byłby taki, w którym dobra atmosfera i pojednawcze gesty przekładają się na bieżącą politykę. A zatem, żeby litewscy decydenci i przedstawiciele polskiej mniejszości znaleźli w sobie odpowiednio dużo dobrej woli i gotowości do współpracy w celu rozwiązania najważniejszych problemów, które do dziś tworzą przeszkody w budowaniu przyjaznych relacji Polski i Litwy.

Jest to także zadanie dla urzędującej prezydent, którą w przyszłym roku czeka walka o reelekcję. Jako głowa państwa Dalia Grybauskaitė ma zarówno przypisane jej ustawowo instrumenty jak i polityczną pozycję, które mogą służyć rozwiązaniu przynajmniej części wspomnianych problemów. Oczywiście, prezydent może ryzykować utratą części elektoratu, ale ryzyko jest wpisane w zawód polityka.

Czy jej wizyta w Warszawie będzie zatem tylko kurtuazyjnym gestem? Oby nie.