wtorek, 31 grudnia 2013

Rok niespełnionych nadziei

Dobiega końca rok 2013. Jednocześnie dobiega końca litewskie przewodnictwo w Radzie Unii Europejskiej. Z tej racji mijający rok był dla Litwy czasem szczególnym. Wiele nadziei pokładano zwłaszcza w szczycie Partnerstwa Wschodniego w Wilnie. Rok 2013 miał być także przełomowy dla stosunków polsko-litewskich. Czy te oczekiwania się spełniły, a jeśli tak, to w jakim stopniu?

Bliższa koszula ciału, więc podsumowanie minionego roku poświęcone będzie ocenie relacji polsko-litewskich. W 2013 rok wchodziliśmy z nadziejami wiązanymi ze zmianą rządu na Litwie. Pod koniec poprzedniego roku po przegranych wyborach z funkcji premiera ustąpił Andrius Kubilius, a wraz z nim do opozycji przeszli konserwatyści i liberałowie. Na czele rządu stanął lider socjaldemokratów Algirdas Butkevičius, do koalicji dołączyły także Partia Pracy oraz Porządek i Sprawiedliwość, a także – co dla nas wydawało się najważniejsze – Akcja Wyborcza Polaków na Litwie. To właśnie z obecnością AWPL w rządzie wiązano oczekiwania na poprawę sytuacji polskiej mniejszości, a po części także na zmianę nastrojów w stosunkach polsko-litewskich.

Dalia Grybauskaitė i Bronisław Komorowski, 11 listopada 2013
(źródło: www.president.lt, fot. R. Dačkus)
Oceniając minione 12 miesięcy należy stwierdzić, że wiele z tych nadziei i oczekiwań nie wytrzymało zderzenia z rzeczywistością. W zasadzie żaden z najpoważniejszych problemów, na które uskarżają się Polacy na Litwie, nie znalazł trwałego rozwiązania. Krytykowana ustawa o oświacie pozostaje obowiązującą, a jedyne, co udało się osiągnąć, to ulgi na egzaminach maturalnych dla uczniów szkół mniejszości narodowych, te jednak zostały uznane przez litewski Naczelny Sąd Administracyjny za niezgodne z prawem. Prace nad nową ustawą o mniejszościach narodowych utknęły w martwym punkcie, a AWPL zaproponowała przywrócenie obowiązywania poprzedniej ustawy, która utraciła ważność w 2010 r. Jednak i ta propozycja póki co nie znajduje poparcia większości parlamentarnej. Na ostatnim w starym roku posiedzeniu Sejmu rozpatrywanie projektu wykreślono z porządku dziennego i nie wiadomo, kiedy parlamentarzyści do niego wrócą. Inne nierozwiązane kwestie, jak np. pisowni nazwisk czy zwrotu ziemi, w tej sytuacji można tylko zbyć milczeniem.

Z jednej strony część odpowiedzialności za taką sytuację ponosi AWPL. Polskie ugrupowanie otrzymało szansę pokazania się jako siła zdolna do kreowania polityki państwowej. Niestety nie do końca z tej szansy skorzystała. AWPL pozostaje aktywna w kwestiach światopoglądowych, przykładem mogą być inicjatywy wprowadzenia obowiązkowego nauczania religii i zakazu przerywania ciąży, głośne także w Polsce. Są one zgodne z ideowym rodowodem Akcji, ale mają niewielki wpływ na życie polskiej społeczności, poza tym mogą raczej prowadzić do prób zamknięcia AWPL przez politycznych przeciwników w ideologicznym getcie, a tkwiąc w nim trudno będzie zawiązywać jakiekolwiek sojusze.

Z drugiej strony, nie widać również rzeczywistej woli przeprowadzenia zmian także w szeregach innych partii koalicyjnych. Wiele spodziewano się szczególnie po socjaldemokratach, którzy mieli być bardziej życzliwi postulatom mniejszości niż konserwatyści. Ale i oni zawodzą, martwi szczególnie postawa premiera, który swoimi wypowiedziami raczej odbiera nadzieję na rychłe wprowadzenie systemowych zmian w przepisach dotyczących mniejszości narodowych. Na tym tle jaśnieje postać szefa dyplomacji Linasa Linkevičiusa, który nie szczędzi ciepłych słów pod adresem Polski i Polaków.

Cieszyć może, że po pewnym okresie ochłodzenia relacji dwustronnych doszło do pewnej normalizacji. Minister Radosław Sikorski jeszcze parę lat temu, w toku prezydenckiej kampanii prawyborczej w PO zarzekał się, że do Wilna pojedzie dopiero, kiedy Litwa wywiąże się ze swoich zobowiązań zawartych w traktacie polsko-litewskim. W mijającym roku szef polskiej dyplomacji nie widział już przeszkód przed odwiedzinami w stolicy Litwy. Cieszy również, że po roku przerwy do Warszawy na Święto Niepodległości znów zawitała prezydent Dalia Grybauskaitė.

Niektórzy właśnie litewskiej prezydent chcieliby przypisać rolę głównej winowajczyni, odpowiedzialnej za zły stan stosunków polsko-litewskich. Jest to ocena niesprawiedliwa, bo problemy we wzajemnych relacjach są rezultatem wieloletnich zaniedbań, mających swe źródła w czasach na długo przed prezydenturą Dalii Grybauskaitė. Podsumowując jednak jej 5-letnią kadencję (która kończy się nadchodzącym roku) nie można uznać, że była ona prezydentem przychylnie nastawionym do polskich postulatów.

Pojawiają się zarzuty, że niektórymi działaniami i wypowiedziami prezydent chciała przypodobać się nacjonalistycznemu litewskiemu elektoratowi. A poparcie wyborców będzie Dalii Grybauskaitė potrzebne w walce o reelekcję. Pewne nadzieje na zmianę tonu można wiązać z brakiem realnej konkurencji. Jedyny polityk, który – jeśli wierzyć sondażom – mógł jej zagrozić, czyli premier Algirdas Butkevičius, wycofał się z walki o prezydenturę. Socjaldemokraci zdecydowali się na wystawienie znacznie mniej popularnego europosła Zigmantasa Balčytisa. Być może Grybauskaitė będąc bardziej pewna zwycięstwa, mniej skłonna będzie do używania radykalnej retoryki.

Rok 2013 w stosunkach polsko-litewskich okazał się być rokiem niespełnionych nadziei. Być może oczekiwania rozbudzone politycznym sukcesem AWPL w poprzednim roku były zbyt wygórowane. Z drugiej strony wypada cieszyć się z poprawy atmosfery we wzajemnych relacjach. Jednak nadzieje na jakiekolwiek trwałe rozwiązania należy przełożyć jeśli nie na kolejne lata, to przynajmniej na nadchodzący rok.