Dziś Komitet Spraw Zagranicznych litewskiego Sejmu zaakceptował kandydaturę Šarūnasa Adomavičiusa na stanowisko Ambasadora Republiki Litewskiej w Warszawie. Adomavičius zastąpi na tej funkcji Loretę Zakarevičienė, która ma objąć kierownictwo litewskiej ambasady w Wiedniu.
62-letni Šarūnas Adomavičius jest z wykształcenia prawnikiem, absolwentem Uniwersytetu Wileńskiego. Przez wiele lat pracował jako prawnik w instytucjach publicznych, a w 1992 r. rozpoczął pracę w litewskiej dyplomacji. Pełnił m. in. funkcje konsula generalnego w Warszawie (1993-1997), ambasadora przy organizacjach międzynarodowych w Wiedniu (1999-2003), wiceministra spraw zagranicznych (2003-2005) i ambasadora we Włoszech (2005-2009). Przez dwa lata kierował misją OBWE w Czarnogórze. Ostatnio pracował w centrali litewskiego MSZ jako ambasador do specjalnych poruczeń, w ubiegłym roku był koordynatorem Europejskiego Roku Obywateli na Litwie.
Dotychczasowa ambasador Loreta Zakarevičienė swoją misję rozpoczęła w 2010 r. Zastąpiła na stanowisku Egidijusa Meilūnasa, który obecnie reprezentuje Republikę Litewską w Tokio.
środa, 16 kwietnia 2014
wtorek, 15 kwietnia 2014
W niewoli litery "W"
Dziś litewski Sejm miał przystąpić do prac nad dwoma projektami zmian w przepisach o pisowni nazwisk. Jednak oba projekty zostały wycofane z porządku dziennego i do prac nad nimi wileński parlament ma wrócić w maju. Wygląda na to, że wiele jeszcze wody w Wilii upłynie, zanim problem pisowni nielitewskich nazwisk zostanie uregulowany.
Na początku kwietnia w Sejmie zarejestrowano projekt ustawy o pisowni imion i nazwisk autorstwa socjaldemokratów, Gediminasa Kirkilasa i Ireny Šiaulienė. Projekt przewiduje m. in. dopuszczenie pisowni imion i nazwisk w paszportach na stronie z danymi osobowymi z użyciem liter łacińskich nieużywanych w języku litewskim. Dotyczyłoby to obywateli Litwy, którzy przedstawiliby dokument źródłowy ze swoim nazwiskiem zapisanym z użyciem nielitewskich znaków. Wkrótce pojawił się konkurencyjny wniosek złożony przez posła opozycyjnej partii konserwatywnej, Valentinasa Stundysa. Jego projekt również dopuszcza w dokumentach tożsamości pisownię nielitewskich nazwisk zgodnie z oryginalnym zapisem, ale wyłącznie na dalszych stronach przeznaczonych na wpisywanie adnotacji.
Powstaje pytanie, czy projekty te odpowiadają podnoszonym od lat postulatom polskiej mniejszości? Autorzy pierwszego z nich uzasadniali go przede wszystkimi kwestiami migracyjnymi: przyjmowaniem obywatelstwa Litwy przez cudzoziemców czy mieszanymi małżeństwami. Prawnicy z Europejskiej Fundacji Praw Człowieka w Wilnie, zajmującej się kwestiami praw mniejszości narodowych, zwracają uwagę, że ustawa w wersji zaproponowanej przez socjaldemokratów jest adresowana przede wszystkim do małżonków obcokrajowców i ma umożliwić jednolity zapis ich nazwisk. Jednocześnie eksperci Fundacji podkreślili, że osoby nie posiadające dokumentów źródłowych potwierdzających zapis ich nazwiska w formie oryginalnej nie będą mogły skorzystać z prawa, które ma im oferować nowa ustawa.
Z jeszcze ostrzejszą krytyką spotkał się projekt autorstwa Valentinasa Stundysa. Dziennikarz "Kuriera Wileńskiego" Stanisław Tarasiewicz przypominał, że jest to projekt analogiczny do złożonego przez tego samego posła w poprzedniej kadencji Sejmu. Wówczas Stundys wspólnie z innymi posłami konserwatywnymi zaproponował swój projekt jako alternatywny dla projektu rządowego (nb. rząd współtworzyli wówczas konserwatyści), który dopuszczał pisownię nielitewskich nazwisk na pierwszej stronie paszportu (tak jak obecny projekt socjaldemokratów). W głosowaniu Sejmowym projekt rządowy został odrzucony. Było to wydarzenie o tyle głośne, że doszło do niego w czasie wizyty w Wilnie śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, ostatniej jego podróży zagranicznej przed tragicznym lotem do Smoleńska.
Dziś oba projekty miały trafić pod obrady Sejmu. Jednak w ostatniej chwili zostały wycofane. Zdjęcie projektu socjaldemokratów z porządku obrad Gediminas Kirkilas tłumaczył dziś koniecznością dodatkowych konsultacji w ramach koalicji rządowej. Nieoficjalnie - na co zwrócił uwagę Stanisław Tarasiewicz - mówi się jednak, że autorzy wniosku nie mają przekonania, że uda mu się uzyskać poparcie sejmowej większości. Przypomina to sytuację sprzed czterech lat, gdy przeciwko rządowemu projektowi głosowali zarówno koalicyjni konserwatyści, jak i opozycyjni socjaldemokraci. Przewodnicząca frakcji AWPL w Sejmie Rita Tamašunienė nie kryła zdziwienia argumentacją o dodatkowych dyskusjach nad projektem.
Sprawa pisowni nazwisk należy do ogólnie znanego katalogu nierozwiązanych problemów w stosunkach polsko-litewskich. Siła przekazu medialnego sprawiła, że kwestia pisowni urosła wręcz do rozmiarów głównej kości niezgody. Pozwala to trywializować polsko-litewskie spory niektórym komentatorom, wskazującym że Polska i Litwa są chyba jedynymi krajami w Europie, które kłócą się o litery, m. in. o emblematyczną literę "W" - nieobecną w litewskim alfabecie. Z drugiej strony część litewskiej elity politycznej i intelektualnej gotowa jest bronić językowej ortodoksji niczym niepodległości, widząc w obcych literach, takich jak "W", "X" czy "Ł" zagrożenie dla litewskiej tożsamości. Honorowy przewodniczący litewskich konserwatystów Vytautas Landsbergis nie kryje obaw, że następni w kolejce będą Rosjanie żądający możliwości na zapisywanie swoich nazwisk cyrylicą, część litewskich pisarzy występuje z apelem do najwyższych władz Litwy przeciwko legalizacji nielitewskiej pisowni itp., itd.
Wygląda zatem na to, że stosunki polsko-litewskie wciąż znajdują się w niewoli litery "W". Jak słusznie zauważa na swoim blogu Aleksander Radczenko nie można pchnąć sprawy, która tak naprawdę pozbawiona jest poważniejszego praktycznego znaczenia. Nie wiadomo, jak wielu spośród litewskich Polaków byłoby zainteresowanych wyrobieniem sobie nowych dokumentów i czy w ogóle byliby tam zainteresowani, a tymczasem zdają się nam niknąć z oczu znacznie poważniejsze kwestie, jak choćby los polskiego szkolnictwa na Litwie czy współpraca naszych krajów na rzecz obrony bezpieczeństwa regionalnego czy upowszechniania wartości demokratycznych w krajach b. ZSRR. W tym miejscu trzeba przypomnieć, że pod koniec marca przedstawiciele litewskich ugrupowań parlamentarnych podpisali w Pałacu Prezydenckim porozumienie w sprawie polityki zagranicznej, bezpieczeństwa i obronności. W porozumieniu znalazł się także punkt dotyczący poszanowania prawa mniejszości narodowych oraz deklaracja uchwalenia nowej ustawy o mniejszościach. Jeżeli litewskie partie mają być równie zdecydowane w działaniach dla bezpieczeństwa i obronności, co na rzecz mniejszości narodowych, to chyba najwyższy czas się bać.
Sejm litewski (fot. własna) |
Powstaje pytanie, czy projekty te odpowiadają podnoszonym od lat postulatom polskiej mniejszości? Autorzy pierwszego z nich uzasadniali go przede wszystkimi kwestiami migracyjnymi: przyjmowaniem obywatelstwa Litwy przez cudzoziemców czy mieszanymi małżeństwami. Prawnicy z Europejskiej Fundacji Praw Człowieka w Wilnie, zajmującej się kwestiami praw mniejszości narodowych, zwracają uwagę, że ustawa w wersji zaproponowanej przez socjaldemokratów jest adresowana przede wszystkim do małżonków obcokrajowców i ma umożliwić jednolity zapis ich nazwisk. Jednocześnie eksperci Fundacji podkreślili, że osoby nie posiadające dokumentów źródłowych potwierdzających zapis ich nazwiska w formie oryginalnej nie będą mogły skorzystać z prawa, które ma im oferować nowa ustawa.
Z jeszcze ostrzejszą krytyką spotkał się projekt autorstwa Valentinasa Stundysa. Dziennikarz "Kuriera Wileńskiego" Stanisław Tarasiewicz przypominał, że jest to projekt analogiczny do złożonego przez tego samego posła w poprzedniej kadencji Sejmu. Wówczas Stundys wspólnie z innymi posłami konserwatywnymi zaproponował swój projekt jako alternatywny dla projektu rządowego (nb. rząd współtworzyli wówczas konserwatyści), który dopuszczał pisownię nielitewskich nazwisk na pierwszej stronie paszportu (tak jak obecny projekt socjaldemokratów). W głosowaniu Sejmowym projekt rządowy został odrzucony. Było to wydarzenie o tyle głośne, że doszło do niego w czasie wizyty w Wilnie śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, ostatniej jego podróży zagranicznej przed tragicznym lotem do Smoleńska.
Dziś oba projekty miały trafić pod obrady Sejmu. Jednak w ostatniej chwili zostały wycofane. Zdjęcie projektu socjaldemokratów z porządku obrad Gediminas Kirkilas tłumaczył dziś koniecznością dodatkowych konsultacji w ramach koalicji rządowej. Nieoficjalnie - na co zwrócił uwagę Stanisław Tarasiewicz - mówi się jednak, że autorzy wniosku nie mają przekonania, że uda mu się uzyskać poparcie sejmowej większości. Przypomina to sytuację sprzed czterech lat, gdy przeciwko rządowemu projektowi głosowali zarówno koalicyjni konserwatyści, jak i opozycyjni socjaldemokraci. Przewodnicząca frakcji AWPL w Sejmie Rita Tamašunienė nie kryła zdziwienia argumentacją o dodatkowych dyskusjach nad projektem.
Sprawa pisowni nazwisk należy do ogólnie znanego katalogu nierozwiązanych problemów w stosunkach polsko-litewskich. Siła przekazu medialnego sprawiła, że kwestia pisowni urosła wręcz do rozmiarów głównej kości niezgody. Pozwala to trywializować polsko-litewskie spory niektórym komentatorom, wskazującym że Polska i Litwa są chyba jedynymi krajami w Europie, które kłócą się o litery, m. in. o emblematyczną literę "W" - nieobecną w litewskim alfabecie. Z drugiej strony część litewskiej elity politycznej i intelektualnej gotowa jest bronić językowej ortodoksji niczym niepodległości, widząc w obcych literach, takich jak "W", "X" czy "Ł" zagrożenie dla litewskiej tożsamości. Honorowy przewodniczący litewskich konserwatystów Vytautas Landsbergis nie kryje obaw, że następni w kolejce będą Rosjanie żądający możliwości na zapisywanie swoich nazwisk cyrylicą, część litewskich pisarzy występuje z apelem do najwyższych władz Litwy przeciwko legalizacji nielitewskiej pisowni itp., itd.
Wygląda zatem na to, że stosunki polsko-litewskie wciąż znajdują się w niewoli litery "W". Jak słusznie zauważa na swoim blogu Aleksander Radczenko nie można pchnąć sprawy, która tak naprawdę pozbawiona jest poważniejszego praktycznego znaczenia. Nie wiadomo, jak wielu spośród litewskich Polaków byłoby zainteresowanych wyrobieniem sobie nowych dokumentów i czy w ogóle byliby tam zainteresowani, a tymczasem zdają się nam niknąć z oczu znacznie poważniejsze kwestie, jak choćby los polskiego szkolnictwa na Litwie czy współpraca naszych krajów na rzecz obrony bezpieczeństwa regionalnego czy upowszechniania wartości demokratycznych w krajach b. ZSRR. W tym miejscu trzeba przypomnieć, że pod koniec marca przedstawiciele litewskich ugrupowań parlamentarnych podpisali w Pałacu Prezydenckim porozumienie w sprawie polityki zagranicznej, bezpieczeństwa i obronności. W porozumieniu znalazł się także punkt dotyczący poszanowania prawa mniejszości narodowych oraz deklaracja uchwalenia nowej ustawy o mniejszościach. Jeżeli litewskie partie mają być równie zdecydowane w działaniach dla bezpieczeństwa i obronności, co na rzecz mniejszości narodowych, to chyba najwyższy czas się bać.
wtorek, 1 kwietnia 2014
Spotkanie z Krzysztofem Buchowskim: "Polityka zagraniczna Litwy 1990-2012"
Krzysztof Buchowski (źródło: radio.bialystok.pl) |
(źródło: pl.mfa.lt) |
W spotkaniu wezmą również udział goście z Litwy: prof. Alvydas Nikžentaitis, historyk, były dyrektor Instytutu Historii Litwy oraz dr Virginijus Valentinavičius, dziennikarz, publicysta, były doradca premiera Andriusa Kubiliusa. Spotkanie poprowadzi zaś dr Katarzyna Korzeniewska z Centrum Studiów Litewskich Uniwersytetu Jagiellońskiego, które wraz z Ambasadą Republiki Litewskiej jest organizatorem spotkania. Promocja książki odbędzie się przy wsparciu Ministerstwa Spraw Zagranicznych Litwy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)