wtorek, 1 czerwca 2010

Czy język litewski jest zagrożony?

Odpowiedź na pytanie postawione w tytule wydaje się oczywista. Językowi litewskiemu nie grozi wymarcie. Na co dzień posługuje się nim prawie 3 miliony użytkowników, co nie jest może liczbą imponującą, ale raczej wystarczającą, aby zapewnić językowi przetrwanie w najbliższych dziesięcioleciach, a - miejmy nadzieję - także w stuleciach.

W języku litewskim tworzy się literaturę, filmy, wydawane są gazety, czasopisma, działają litewskojęzyczne media elektroniczne, funkcjonuje litewski internet, portale informacyjne i społecznościowe. Pasjonaci litewskiego poza Litwą mają możliwość nauki języka np. na wydziałach filologicznych uczelni wyższych lub uczestnictwa w kursach językowych organizowanych przez szkoły litewskie. Działa Państwowa Komisja Języka Litewskiego, zajmująca się ustalaniem reguł i standardów językowych. Jeśli już widać jakieś zagrożenia, to są one pewnie podobne, jak w innych społecznościach współczesnych - to postępujące ubożenie słownictwa, "upraszczanie komunikatów", napływ zapożyczeń z angielskiego itp.

Są jednak na Litwie osoby przekonane, że zagrożeń dla języka ojczyste jest więcej i są one na tyle poważne, że czynią one z tego jeden z głównych tematów dyskursu politycznego. Do osób tych należy poseł na Sejm Republiki Litewskiej Gintaras Songaila, członek Związku Ojczyzny, centroprawicowego ugrupowania współtworzącego obecną koalicję rządową. Songaila w przeszłości był liderem Związku Litewskich Narodowców. W 2008 r. narodowcy pod przywództwem Songaili dołączyli do Związku Ojczyzny, tworząc w nim frakcję narodową. Poseł Songaila od dawna znany jest z działań i wypowiedzi delikatnie mówiąc kontrowersyjnych, zwłaszcza jeśli chodzi o sprawy mniejszości polskiej na Litwie. Jedna z najgłośniejszych dotyczyła Karty Polaka. Po wyborach w 2008 r. w Sejmie zasiadło dwóch posłów Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, którzy posiadali ten dokument. W związku z tym Songaila poddawał w wątpliwość ich lojalność względem państwa litewskiego, kwestionując tym samym możliwość zasiadania przez nich w ławach parlamentu.

Nie warto przytaczać w tym momencie wszystkich inicjatyw posła Songaili, być może będzie jeszcze na to czas i miejsce w najbliższej przyszłości. W ostatnich dniach natomiast Gintaras Songaila zajął się ochroną języka litewskiego. Gdzie poseł partii rządzącej widzi zagrożenie dla mowy ojczystej? Otóż jednym z najpoważniejszych problemów zagrażających językowi litewskiemu jest - zdaniem Songaili - zmiana ustawy o pisowni nazwisk, która pozwalałaby obywatelom Litwy należącym do mniejszości narodowych na zapisywanie swoich nazwisk w dokumentach w formie zgodnej z regułami języka tych mniejszości, a nie - jak ma to miejsce obecnie - w formie zlituanizowanej. Projekt zmiany ustawy przewidujący takie rozwiązanie, a przygotowany przez rząd Andriusa Kubiliusa, został odrzucony w głosowaniu sejmowym 8 kwietnia br. m. in. głosami części koalicji rządowej, w tym posłów Związku Ojczyzny. Tego samego dnia w Wilnie gościł prezydent Lech Kaczyński (była to jego ostatnia oficjalna wizyta zagraniczna przed tragiczną śmiercią w Smoleńsku). Wielu obserwatorów z obu stron polsko-litewskiej granicy (na Litwie m. in. Rimvydas Valatka) odebrało wynik głosowania jako, delikatnie mówiąc, afront wobec polskiego gościa.

Ponieważ rząd Kubiliusa nie rezygnuje z planów reformy prawa o pisowni nazwisk, a w Sejmie już pojawiły się nowe projekty, w tym jeden autorstwa posłów AWPL, Songaila postanowił działać. Z jego inicjatywy powstało Towarzystwo Obrony Języka Litewskiego. Można by spuścić zasłonę milczenia na wyczyny anachronicznego polityka, tkwiącego mentalnie w XIX wieku, gdyby nie fakt, że zasiada on w najliczniejszym obecnie klubie parlamentarnym w litewskim Sejmie, że jest posłem partii rządzącej, a głoszone przez niego poglądy podzielane są przez znaczną część jego kolegów, nie tylko partyjnych, ale i tych należących do innych ugrupowań. Wyniki kwietniowego głosowania tylko tego dowodzą.

Poseł Songaila dopisał kolejny rozdział coraz bardziej żenującego sporu o pisownię polskich nazwisk na Litwie. Sprawa z pozoru błaha, która w każdym szanującym się kraju europejskim była by już dawno rozwiązana, na Litwie, z niezrozumiałych powodów, w ciągu 20 lat jej współczesnego niepodległego bytu urosła do rangi problemu ogólnopaństwowego, angażującego najwyższe czynniki obu krajów. I wciąż nie widać perspektyw szybkiego rozwiązania. Będzie zapewne jeszcze okazja, aby dokładniej omówić ten problem. Póki co, należy śledzić rozwój sytuacji.
Jesienią tego roku Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej ma zająć stanowisko w głośnej już sprawie małżeństwa Wardynów: Paweł Wardyn, obywatel polski ożenił się obywatelką Litwy, Polką z Wilna, Małgorzatą Runiewicz (na Litwie Malgožata Runevič), która po ślubie przyjęła nazwisko Runiewicz-Wardyn. Wbrew woli małżonków litewskie urzędy zapisują nazwisko żony jako Runevič-Vardyn (zgodnie z zasadami pisowni litewskiej). Co ciekawe, okazuje się, że władza litewskich urzędów sięga daleko poza granice Litwy - Michał, syn państwa Wardynów, urodzony w Belgii, w litewskim akcie urodzenia zapisany został jako Michal Vardyn. Zdaniem małżonków brak zgody na zapis ich nazwisk w formie zgodnej z zasadami języka polskiego stanowi naruszenie praw Unii Europejskiej. Obecnie sprawa Wardynów czeka na rozpatrzenie przez ETS.

W związku z tym minister sprawiedliwości Litwy Remigijus Šimašius zasugerował wstrzymanie się z pracami legislacyjnymi nad projektami zmiany ustawy o pisowni nazwisk. Uchwalona w międzyczasie ustaw może się bowiem okazać (w przypadku orzeczenia ETS zgodnego z oczekiwaniami małżeństwa Wardynów) niezgodna z prawem unijnym. Warto w tym miejscu przypomnieć, że minister Šimašius już wcześniej apelował o rozsądek w omawianej kwestii. Odrzucenie przez Sejm rządowego projektu ustawy o pisowni nazwisk nazwał "porażką Litwy w dziedzinie praw człowieka" i zwycięstwem "słomianych patriotów" - jak nazwał przeciwników nowej ustawy.

W nadchodzących miesiącach zapewne nie zabraknie nowych głosów i inicjatyw związanych z tematem pisowni polskich nazwisk na Litwie. Temat ten zagości jeszcze zapewne na blogu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz