Trudno uwierzyć, że rosyjska dyplomacja nie podejmowała działań zmierzających do zwolnienia zatrzymanego. Dokładnego przebiegu wydarzeń nie znamy i być może długo nie poznamy, ale nie sposób w tym miejscu zapomnieć o wysiłkach jakie w takich sytuacjach zwykle czynią rosyjskie władze. Podejrzewany przez brytyjskich śledczych o udział w zabójstwie Aleksandra Litwinienki Andriej Ługowoj nie został wydany Brytyjczykom. W glorii niemal narodowego bohatera wszedł w 2007 r. do Dumy jako kandydat Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji Władimira Żyrinowskiego. Od dożywotniego więzienia w Katarze uratowano również dwóch agentów FSB, którzy w tym kraju przeprowadzili "likwidację" byłego prezydenta Czeczenii Zelimchana Jandarbijewa. Czy mogło być inaczej w przypadku Gołowatowa, zasłużonego komandosa, który był wszędzie tam, gdzie Związkowi Radzieckiemu potrzebna była jego "tarcza i miecz"?
Sprawa pozostaje otwarta. Dla Litwinów nie tyle ukaranie, ale przynajmniej ściganie osób podejrzenach o zbrodnie komunistyczne w schyłkowym okresie sowieckiego panowania pozostaje priorytetem. Litwa nie ustaje w próbach przypominania Europie Zachodnie o zbrodniach komunizmu, zarówno tych z okresu stalinowskiego, jak i późniejszych. Zwolnienie poszukiwanego KGB-isty potraktowano na Litwie jak policzek. Dla wielu komentatorów, a pewnie i dla zwykłych obywateli jest to dowód na to, jak daleko na Zachód sięgają rosyjskie wpływy. A zarazem dowód na to, jak bardzo "Zachód" i "Wschód", czy też "Stara" i "Nowa" Europa różnią się w podejściu do rozliczenia zbrodni komunistycznych. Daleko chyba jednak do czasów, gdy Europa będzie oddychać "dwoma płucami"...
Na zdjęciu: grób Lorety Asanavičiūtė, jednej z ofiar masakry 13 stycznia 1991 r., na Cmentarzu na Antokolu w Wilnie (fot. własna)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz