poniedziałek, 25 lipca 2011

Litewsko-austriacka "zimna wojna" (z Rosją w tle)

Cała Europa żyje teraz potworną zbrodnią w Norwegii. Nie ma się czemu dziwić. Trudno pogodzić się z tym, co się tam wydarzyło. Zareagowała także Litwa. Warto zapoznać się z opinią komentatora "Lietuvos rytas" Rimvydasa Valatki, który zwraca uwagę na nastroje nacjonalistyczne w swojej ojczyźnie, coraz częściej dochodzące ostatnio do głosu.


Norweska tragedia przysłoniła nieco temat, który na Litwie był sprawą nr 1 w minionych dniach. Chodzi o niedoszłą ekstradycję Michaiła Gołowatowa, byłego oficera radzieckich oddziałów specjalnych "Alfa" zatrzymanego w Austrii (na podstawie wystawionego przez Litwę Europejskiego Nakazu Aresztowania) i po ok. dobie zwolnionego mimo starań prokuratury litewskiej. Gołowatow jest jedną z kilkudziesięciu osób, które poszukiwane są pod zarzutami udziału w masakrze ludności cywilnej w Wilnie w styczniu 1991 r. Zainteresowanych szczegółami sprawy odsyłam do mojego artykułu pt. Sprawa Gołowatowa obnaża podział na "starą" i "nową" Europę, który ukazał się w najnowszym "Biuletynie Wschodnim" wydawanym przez portal "Polityka Wschodnia".

Trudno uwierzyć, że rosyjska dyplomacja nie podejmowała działań zmierzających do zwolnienia zatrzymanego. Dokładnego przebiegu wydarzeń nie znamy i być może długo nie poznamy, ale nie sposób w tym miejscu zapomnieć o wysiłkach jakie w takich sytuacjach zwykle czynią rosyjskie władze. Podejrzewany przez brytyjskich śledczych o udział w zabójstwie Aleksandra Litwinienki Andriej Ługowoj nie został wydany Brytyjczykom. W glorii niemal narodowego bohatera wszedł w 2007 r. do Dumy jako kandydat Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji Władimira Żyrinowskiego. Od dożywotniego więzienia w Katarze uratowano również dwóch agentów FSB, którzy w tym kraju przeprowadzili "likwidację" byłego prezydenta Czeczenii Zelimchana Jandarbijewa. Czy mogło być inaczej w przypadku Gołowatowa, zasłużonego komandosa, który był wszędzie tam, gdzie Związkowi Radzieckiemu potrzebna była jego "tarcza i miecz"?

Sprawa pozostaje otwarta. Dla Litwinów nie tyle ukaranie, ale przynajmniej ściganie osób podejrzenach o zbrodnie komunistyczne w schyłkowym okresie sowieckiego panowania pozostaje priorytetem. Litwa nie ustaje w próbach przypominania Europie Zachodnie o zbrodniach komunizmu, zarówno tych z okresu stalinowskiego, jak i późniejszych. Zwolnienie poszukiwanego KGB-isty potraktowano na Litwie jak policzek. Dla wielu komentatorów, a pewnie i dla zwykłych obywateli jest to dowód na to, jak daleko na Zachód sięgają rosyjskie wpływy. A zarazem dowód na to, jak bardzo "Zachód" i "Wschód", czy też "Stara" i "Nowa" Europa różnią się w podejściu do rozliczenia zbrodni komunistycznych. Daleko chyba jednak do czasów, gdy Europa będzie oddychać "dwoma płucami"...

Na zdjęciu: grób Lorety Asanavičiūtė, jednej z ofiar masakry 13 stycznia 1991 r., na Cmentarzu na Antokolu w Wilnie (fot. własna)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz