sobota, 9 lutego 2013

Kłopoty litewskiego CBA

Wyrok w głośnej sprawie doktora Mirosława G. z warszawskiego Szpitala MSWiA odbił się szerokim echem w polskich mediach na początku tego roku. W zasadzie do dziś nie milkną komentarze na ten temat, odnoszące się szczególnie do kontrowersyjnej wypowiedzi sędziego Igora Tulei, który metody pracy śledczych przyrównał do metod stosowanych w czasach stalinowskich.

W sprawę szczególnie zaangażowane było Centralne Biuro Antykorupcyjne, którego powołanie było jednym ze sztandarowych projektów rządu Prawa i Sprawiedliwości. Jeszcze w momencie powoływania tej służby nie brakowało opinii, że taka instytucja nie jest w Polsce niezbędna i że raczej stanie się narzędziem walki politycznej, a nie rzeczywistej walki z nadużyciami i przestępstwami korupcyjnymi. Co jakiś czas odzywają się głosy wzywające do likwidacji CBA i przekazania jej uprawnień innym służbom. Krytykuje się zatrzymywanie podejrzanych (nieraz osób publicznych) w świetle kamer. Krytycy CBA twierdzą, że rzekome afery, rozdmuchiwane przy okazji zatrzymania, zwykle kończą się niczym, co ma być głównym argumentem za likwidacją Agencji.


(źródło: stt.lt)

Jak się okazuje podobne problemy przeżywa litewski odpowiednik CBA, czyli Służba Śledztw Specjalnych (lit. Specialiųjų tyrimų tarnyba, SIS). Z artykułu Lauryny Vireliūnaitė na portalu „15min” można dowiedzieć się, że nie wszystkim na Litwie podobają się spektakularne zatrzymania osób podejrzanych o przestępstwa korupcyjne i zakuwanie ich w kajdanki przez zamaskowanych agentów SIS. Tym bardziej, że wiele ze wszczynanych przez Służbę spraw kończy się porażkami w sądach, które uniewinniają podejrzanych.

Jak twierdzi jeden z jej byłych szefów, Juozas Gaudutis, SIS skupia się na drobnych przestępstwach zamiast zajmować się poważnymi przypadkami korupcji zagrażającej fundamentom państwa. Zdaniem Gaudutisa, SIS „rekompensuje swoje porażki, zakuwając ludzi w kajdanki i paradując z nimi po ulicach”. Według byłego szefa służby, ciężar winy spada jednak nie na funkcjonariuszy SIS, ale na prokuratorów, do których trafiają materiały dowodowe zebrane przez służbę.

Inny był szef SIS, Valentinas Junokas, broni agencji i metod stosowanych funkcjonariuszy. Zatrzymania przez zamaskowanych agentów, zakuwanie podejrzanych w kajdanki to zdaniem Junokasa część standardowej procedury. „Wszyscy są równi wobec prawa. W walce z korupcją musimy iść na samą górę, tak, abyśmy mogli pokazać społeczeństwu, że nie ma nietykalnych i zapobiec popełnianiu przez nich przestępstw”, twierdzi Junokas. Jednocześnie uważa on, że ataki na agencję to raczej dowód na to że właściwie realizuje swoje zdania. A jeśli czegoś brakuje SIS, to lepszego finansowania.

W sprawie zwiększenia finansowania wtóruje mu były prokurator generalny i były przewodniczący Sejmu Artūras Paulauskas, obecnie kierujący sejmowym Komitetem Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony. Chwali on pracę agencji, oceniając, że dobrze wykonuje swoje zadania, biorąc pod uwagę jej obecny budżet. Zwraca uwagę, że wielu doświadczonych funkcjonariuszy rezygnuje z pracy w SIS. Jednocześnie według Paulauskas poddaje w wątpliwość konieczność każdorazowego stosowania masek i kajdanek: „Widok zakutego w kajdanki podejrzanego prowadzonego przez zamaskowanego człowieka zostaje w ludzkich umysłach i trudno go wymazać, nawet jeśli sąd uniewinni tę osobę”.

Cały artykuł można przeczytać na portalu 15min.lt w wersji angielskiej i litewskiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz