niedziela, 22 września 2013

Po Karcie Polaka czas na "terror społeczny"


Sejm Republiki Litewskiej
(fot. własna)
W maju tego roku Sejm Litwy odrzucił wniosek posłów Związku Ojczyzny w sprawie Karty Polaka. Niedawno pojawiła się kolejna kontrowersyjna inicjatywa parlamentarzystów tego ugrupowania. Tym razem dotyczy rzekomego przymusu wysyłania dzieci do polskich szkół na Wileńszczyźnie.

Jakiś czas temu pisałem o inicjatywie parlamentarzystów reprezentujących Związek Ojczyzny dotyczącej Karty Polaka. Pozwolę sobie przypomnieć: chodziło o skierowanie do Sądu Konstytucyjnego Litwy zapytania, czy posiadacz tego dokumentu może pełnić funkcję parlamentarzysty, m. in. ze względu na możliwą kolizję pomiędzy przysięgą poselską a wynikającym – zdaniem wnioskodawców – z posiadania Karty Polaka zobowiązaniem wobec innego państwa. Inni posłowie nie podzielili wątpliwości konserwatystów i ich wniosek został odrzucony.

Podobnie jak w Polsce, również na Litwie już dawno skończyły się polityczne wakacje. Nie dziwi więc, że wśród wielu innych elektryzujących opinię polityczną tematów (spór gazowy z Rosją, sprawa posłanki Neringi Venckienė – siostry zmarłego w tajemniczych okolicznościach „mściciela” Drąsiusa Kedysa) powróciły również kwestie związane z problemami polskiej mniejszości. Głośno było m. in. o wypowiedzi premiera Algirdasa Butkevičiusa w sprawie dwujęzycznych tablic. A że wrzesień jest miesiącem w oczywisty sposób kojarzącym się z początkiem roku szkolnego należało się spodziewać powrotu na agendę polityczną tematyki oświatowej.

Pięcioro posłów Związku Ojczyzny (Rytas Kupčinskas, VidaMarija Čigriejienė, Kęstutis Masiulis, Algis Strelčiūnas i Pranas Žeimys) zgłosiło w Sejmie projekt poprawki do Kodeksu Karnego. Obszernie informuje o tym portal informacyjny Radia Znad Wilii, pisząc m. in., że wspomniana poprawka ma „zapobiegać rzekomemu wywieraniu nacisków na rodziców, by posyłali dzieci do szkół polskich”.

Obecne przepisy przewidują karanie tych, którzy swymi działaniami chcą „przeszkodzić osobie lub grupie osób w działalności politycznej, ekonomicznej, społecznej, kulturalnej, zawodowej lub innej z powodu płci, orientacji seksualnej, rasy, narodowości, języka, pochodzenia, statusu społecznego, wyznania, przekonań czy poglądów”, bądź chcą „ograniczyć prawa i wolności takiej osoby lub grupy osób”. Wspomniana poprawka przewiduje dopisanie do istniejącego przepisu wzmianki o karaniu w przypadku ograniczania wolności wyboru lub grupy osób.

O ile sam projekt zmian w Kodeksie nie jest kontrowersyjny, o tyle zdumiewające jest jego uzasadnienie przedstawione przez posłów Związku Ojczyzny. Kęstutis Masiulis argumentuje, że poprawka „jest skierowana wobec sytuacji w Litwie Wschodniej (chodzi o Wileńszczyznę – DW), gdzie rodzice z wykorzystaniem resursów administracyjnych są poddawani naciskom – a to poprzez odebranie zasiłku, a to jeszcze jakoś inaczej – by wysyłali dzieci do szkół polskich”. Źródłem tych nacisków mają być urzędnicy lokalnych władz.

Jak wiadomo (choć o tym autorzy poprawki nie wspominają) ze władzach samorządowych rejonów solecznickiego i wileńskiego dominuje Akcja Wyborcza Polaków na Litwie. Czy zależności służbowe bądź socjalne pomiędzy urzędnikami samorządowymi a mieszkańcami mogą rodzić patologie? Zapewne tak, ale poruszamy się w sferze spekulacji. Posłowie wspominają enigmatycznie o „publicznych doniesieniach o terrorze społecznym”. Jak na projekt zmiany przepisów karnych, „publiczne doniesienia” to chyba jednak trochę zbyt mało, zaś określenie „terror społeczny” to z kolei zdecydowanie zbyt ostro.

Jak już zostało wyżej wspomniane, w regionie tzw. „Litwy Wschodniej” samorządy zdominowane są przez AWPL, a zatem – zgodnie z intencjami autorów projektu – kary spotkałyby urzędników delegowanych właśnie przez tę partię. Powstaje pytanie, czy posłom Związku Ojczyzny w pierwszej kolejności chodzi o ochronę interesu publicznego, czy o uderzenie w inną partię polityczną, która: 1) współtworzy obecną koalicję rządową, wobec której Związek Ojczyzny jest w opozycji, 2) reprezentuje polską mniejszość narodową.

Rytas Kupčinskas
(źródło: www.lrs.lt)

Wśród autorów poprawki znaleźli się posłowie, którzy już wcześniej wielokrotnie swymi działaniami i wypowiedziami dawali wyraz swego niechętnego stosunku do Polaków na Litwie. Rytas Kupčinskas w poprzedniej kadencji Sejmu ręka w rękę z liderem nacjonalistów Gintarasem Songailą oraz prezesem stowarzyszenia „Vilnija” Kazimierasem Garšvą zorganizował w Sejmie konferencję, na której polskiej mniejszości zarzucano wywrotową działalność wymierzoną w państwo i naród litewski. Odrzucony – także w poprzedniej kadencji – rządowy projekt dopuszczający możliwość pisowni nazwisk w dokumentach w języku oryginalnym, Kupčinskas nazwał „zdradą interesów narodowych”. Od podobnych działań nie stroniła także posłanka Čigriejienė.

Biorąc pod uwagę sejmową arytmetykę i los innych tego typu inicjatyw, jak choćby wspomnianego wniosku w sprawie Karty Polaka, należy domniemywać, że pomysł posłów Związku Ojczyzny nie znajdzie poparcia większości. Ale opisane wyżej działania uzasadniają pytanie, czy konserwatystom zależy na rzeczywistej poprawie już nawet nie stosunków polsko-litewskich, ale relacji między litewskimi władzami a polską społecznością na Litwie? Sam wielokrotnie wspominałem o życzliwych polskim postulatom politykach Związku Ojczyzny. Nagłaśniane przez media inicjatywy pokazują jednak, że często są oni przekrzykiwani przez partyjnych kolegów, dla których ani dobrosąsiedzkie stosunki z Polską, ani dobrostan polskiej mniejszości na Litwie – mówiąc delikatnie – nie są priorytetami. Nie wróży to najlepiej stosunkom polsko-litewskim w przypadku powrotu konserwatystów do władzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz