sobota, 29 sierpnia 2015

Przegląd mediów 24-30 sierpnia 2015 r.

Wybrane artykuły i materiały poświęcone tematyce litewskiej, stosunków polsko-litewskich i krajów bałtyckich w dniach 24-30 sierpnia 2015 r.:


"Dramatyczne dzieje Polaków żyjących w okresie międzywojennym na obszarze państwa litewskiego stanowiły właściwie ciągłe i niekończące się pasmo udręki, szykan, gwałcenia ich praw językowych z użyciem metod administracyjnych i częstokroć przemocy fizycznej" - pisze na portalu Wilnoteka.lt historyk Michał Wołłejko - "Bodaj z największą zaciekłością prześladowano szkoły z polskim językiem nauczania. Władze młodego państwa wychodziły z założenia, że pozbawiając Polaków kowieńskich dostępu do nauczania w języku ojczystym wraz z niemal pełnym odcięciem ich od kontaktów z Macierzą, doprowadzą do lituanizacji polskich mieszkańców Kowieńszczyzny czy Żmudzi".


Polski badacz dialektów białoruskich z Instytutu Slawistyki Polskiej Akademii Nauk, dr Mirosław Jankowiak dla Radia Znad Wilii o swojej pracy na Wileńszczyźnie: "Na tych terenach już co najmniej w II połowie XIX wieku rozmawiano "po prostemu". Widać zatem z jednej strony powszechne używanie gwary białoruskiej, a z drugiej strony mocne przywiązanie do narodowości polskiej. Trudno powiedzieć, czy to są Białorusini, którzy się spolonizowali, czy Polacy, którzy ulegli białorutenizacji, czy też Litwini którzy najpierw zbiałorutenizowali się, a potem spolonizowali. To jest pytanie do historyków". Jednocześnie dr Jankowiak zauważa: "Wielu językoznawców, jak na przykład prof. Elżbieta Smułkowa, uważa, że trzeba odejść od tradycyjnego podziału język-dialekt-gwara. A trzeba mówić o "mowie" konkretnego człowieka, który dostosowuje ją do sytuacji wielojęzyczności, panującej wokół niego".


Niedawno nakładem Wydawnictwa KEW ukazał się zbiór esejów autorstwa wybitnego litewskiego filozofa prof. Leonidasa Donskisa pt. "Władza, wyobraźnia i pamięć: szkice o polityce i literaturze". Publikację prof. Donskisa na portalu Przegląd Bałtycki recenzuje Kazimierz Popławski: "Zbiór jest oryginalnym spojrzeniem na świadomość społeczeństw europejskich oraz na kondycję współczesnego człowieka. Leonidas Donskis sięgając po największe dzieła literatury europejskiej w doskonały sposób identyfikuje i egzemplifikuje zmiany zachodzące w sferze świadomości i uczuciowości na przestrzeni wieków oraz doskonale pokazując bliskie związki między literaturą a polityką".


Już 3 września rusza kolejna odsłona festiwalu "Wilno w Gdańsku". W programie przewidziano m. in. wystawę "Ogólnie rzecz biorąc lubię odważną sztukę" z udziałem prac Linasa Jablonskisa, Evaldasa Jansasa, Jonasa Jurcikasa i Andriusa Kviliūnasa w Centrum Sztuki Współczesnej Łaźnia, pokaz filmu dokumentalnego "Jak graliśmy w rewolucję" (reż. Giedrė Žickytė), spotkanie z pisarką Kristiną Sabaliauskaitė, autorką bestsellera "Silva rerum", jarmark wileński oraz szereg koncertów. Festiwal potrwa do 6 września.


Gazeta Wyborcza - I tak wejdziemy

W Magazynie Świątecznym "Gazety Wyborczej" esej prof. Leszka Moczulskiego poświęcony kulisom aneksji Litwy przez Związek Sowiecki w czerwcu 1940 r. Pisząc o międzynarodowych uwarunkowaniach działań sowieckich wobec Litwy Leszek Moczulski powołuje się na wydaną niedawno w języku polskim powieść historyczną Alfonsasa Eidintasa "Szukaj moskiewskiego sfinksa". Jaki był sowiecki plan wobec Litwy? Leszek Moczulski odpowiada: "Moskiewski sfinks nie miał żadnego tajemniczego planu. Korzystał z okazji. Brał, co dają - i kiedy dają. Ale trzeba zachować ostrożność, licho nie śpi. To nie strach, to roztropność. Przeciąganie pozorowanych rozmów, stwarzanie pozorów niczemu nie służyło. Słabszy i tak ustąpi, silniejszy się nie da".


Również w Magazynie Świątecznym "Gazety Wyborczej" artykuł Igora T. Miecika (autora reportaży z Ukrainy wydanych w tym roku w zbiorze "Sezon na słoneczniki"), którego bohaterką jest Tatiana Żdanok, liderka Rosyjskiego Związku Łotwy, dawna działaczka Interfrontu - organizacji występującej na początku lat 90. przeciwko niepodległości Łotwy, a dziś deputowana Parlamentu Europejskiego. Na Łotwie jej działalność wywołuje skrajne opinie: "Ta kobieta jest warta więcej niż cała dywizja pancerna. Na wiecach ma energię huraganu, a w robocie papierkowej - skrupulatność komputera. "Skarb" - mówi Mirosław Mitrofanow, publicysta i poseł na sejm z ramienia Rosyjskiego Związku Łotwy. - Opluje, ośmieszy, upokorzy. Nie przepuści żadnej okazji i użyje każdej metody, żeby zaszkodzić Łotwie. Nie znam nikogo, kto by tak nienawidził własnej ojczyzny. Przekleństwo - odpowiada Anatolijs Gorbunovs, pierwszy przewodniczący łotewskiego parlamentu".

Akcja Wyborcza Polaków na Litwie - Oświadczenie w sprawie strajku

Rodzice dzieci szkół polskich na Litwie zapowiadają na przyszły tydzień strajk powszechny. Oświadczenie organizatorów strajku cytuje na swojej stronie Akcja Wyborcza Polaków na Litwie: "My, rodzice dzieci szkół polskich, oświadczamy, że z początkiem roku szkolnego ogłaszamy strajk powszechny. Jesteśmy zmuszeni do podjęcia tak radykalnych posunięć ze względu na to, że dotychczas nasze prośby i postulaty nie zostały wysłuchane i zrealizowane". Organizatorzy domagają się m. in. odwołania ustawy o oświacie z 2011 r. w części dotyczącej szkolnictwa mniejszości narodowych i zniesienia ujednoliconego egzaminu maturalnego z języka litewskiego.

Innowacje

Odrobina innowacji blogowi nie powinna zaszkodzić. Zacząłem zatem od zmiany szaty graficznej i układu blogu, mam nadzieję, że na bardziej przejrzyste i bardziej czytelne. Mam również nadzieję częściej tutaj zaglądać i częściej aktualizować blog, bo widzę rosnące zainteresowanie, szczególnie cieszy mnie popularność, jaką cieszył się mój poprzedni wpis poświęcony gen. Johanowi Laidonerowi. Ponieważ zapewne nie zawsze będę mógł zamieszczać nowe notki, to pewnym urozmaiceniem mogą stać się przeglądy mediów elektronicznych pod kątem materiałów poświęconych sprawom litewskim, polsko-litewskim i bałtyckim. Mam nadzieję, że uda mi się prowadzić je regularnie. Będą one stanowiły jednocześnie rekapitulację informacji zamieszczanych w danym tygodniu na facebookowym profilu "Spotkań". Pierwszy tego typu przegląd ukaże się już dzisiaj. Zapraszam.

środa, 19 sierpnia 2015

Estoński generał, który pokochał Polskę

Na marginesie wizyty Andrzeja Dudy w Tallinnie, która będzie miała miejsce 23 sierpnia, warto pamiętać o postaci historycznej łączącej nasze kraje oraz symbolizującej tragiczne losy Estonii pod sowiecką okupacją.

Przedwczoraj na profilu popularyzującego wiedzę o postaci Marszałka Józefa Piłsudskiego portalu JPilsudski.org zamieszczone zostało opatrzone zagadkowym komentarzem zdjęcie cudzoziemskiego generała oddającego hołd prochom Marszałka na Wawelu. "Kim jest wojskowy składający hołd w krypcie Marszałka?" - pytali autorzy wpisu. Użytkownicy nie mieli wątpliwości: był to estoński generał Johan Laidoner składający w kwietniu 1939 r. wizytę w Polsce.

Autorzy portalu słusznie zauważyli, że nawiązanie w czasie pierwszej wizyty zagranicznej Andrzeja Dudy do postaci estońskiego wodza byłoby dobrym pomysłem. Chyba nie ma w historii osoby, która by silniej łączyła Polskę i Estonię. Ale związanej również z Wilnem i Litwą, a zatem mającej pełne prawo do goszczenia także na tym skromnym blogu. Dla Estończyków po prostu "Generał" - jak pisał znawca tematyki krajów bałtyckich Tadeusz Zubiński - "Podobnie, jak dla wielu, zwłaszcza starszych Polaków, tytuł marszałka jest zarezerwowany dla jednego: Marszałka Piłsudskiego".

Urodzony w 1884 r. w ubogiej rodzinie chłopskiej w środkowej Estonii Johan Laidoner swoje życie związał z wojskiem. Jeszcze jako nastolatek zaciągnął się do służby w armii carskiej. Został skierowany do Kowna, gdzie po raz pierwszy zetknął się z Polakami. "Do końca życia zachował sympatię dla nas, a jego nawet osobiste drogi losu wielokrotnie będą powiązane, nierzadko w sposób dramatyczny z Polską i Polakami" - pisał Tadeusz Zubiński.

Tablica upamiętniająca Johana Laidonera
na budynku d. Wileńskiej Szkoły Junkrów Piechoty
(obecnie Wydział Nauk Przyrodniczych
Uniwersytetu Wileńskiego,
ul. Čiurlionio 18)
(Źródło: Wikimedia Commons)
Kolejnym etapem na drodze życiowej i w wojskowej karierze młodego Laidonera było Wilno. Tu w latach 1902-1905 studiował w Szkole Junkrów Piechoty, tutaj także poznał swoją przyszłą żonę, Polkę Marię Kruszewską. Maria i Johan pobrali się w 1911 r. W międzyczasie Laidoner zdążył przenieść się do Petersburga, gdzie kontynuował naukę w Mikołajewskiej Akademii Wojskowej, którą ukończył w 1912 r. Wielką wojnę Laidoner spędził zarówno na froncie walcząc z Niemcami, m. in. na terenach polskich, jak i pracując w sztabie. W 1917 r. został na krótko przeniesiony na Kaukaz. Już po rewolucji październikowej powrócił do Estonii, która szykowała się do walki o niepodległość. 

Pod koniec I wojny światowej i w pierwszych latach powojennych w krajach bałtyckich obok wojsk odzyskujących niepodległość narodów działały siły bolszewickie, "białych" Rosjan i pozostałości armii niemieckiej. Dla niepodległości Estonii największe zagrożenie nieśli bolszewicy. W grudniu 1918 r. Laidoner objął funkcję Wodza Naczelnego Armii Estońskiej. W 1919 r. dowodzone przez niego wojska wyparły bolszewików z Estonii. Jak zauważył Tadeusz Zubiński, Laidoner "pobił bolszewika wcześniej niż Piłsudski". 20 stycznia 1919 r. pułkownik Laidoner został awansowany na pierwszy stopień generalski.

Po zwycięskiej kampanii w wojnie z bolszewikami Laidoner odszedł ze stanowiska Naczelnego Wodza. Zaangażował się w działalność parlamentarną i dyplomatyczną. Reprezentował Estonię w Lidze Narodów w Genewie. W 1925 r. brał udział w negocjacjach dotyczących podziału roponośnego rejonu Mosulu w dawnym Imperium Osmańskim (dziś okupowanego przez terrorystów z tzw. Państwa Islamskiego), między Irak i Turcję. Brał udział w 10 sesjach Zgromadzenia Ogólnego Ligi Narodów.

Zanim to się stało Laidoner powrócił do czynnej służby wojskowej. W grudniu 1924 r. został powołany na stanowisko dowódcy 2. Armii, by stłumić inspirowane przez bolszewików w Tallinnie. Szybko zostaje jednak zdymisjonowany. Jak przypomina Tadeusz Zubiński, cywilni politycy estońscy obawiali się zaprowadzenia w kraju wojskowej dyktatury, a "kandydatem numer jeden na dyktatora" pozostawał właśnie generał Laidoner.

Laidoner pozostawał aktywnym uczestnikiem życia publicznego w Estonii, m. in. w 1930 r. został honorowym przewodniczącym Estońskiego Komitetu Olimpijskiego. Wcześniej, bo w 1928 r. gościł w Polsce, przyczynił się do nawiązania współpracy między Wojskiem Polskim i Armią Estońską. Dzięki inicjatywie Laidonera estońscy oficerowie odbywali szkolenia w Wyższej Szkole Wojskowej w Rembertowie. Za wkład w rozwój przyjaznych stosunków polsko-estońskich Laidoner został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, a w 1939 r. Orderem Orła Białego. Laidoner był również kawalerem Krzyża Srebrnego Orderu Virtuti Militari przyznanego mu w 1921 r.

Johan Laidoner w 1919 r.
(Źródło: Wikimedia Commons)
Do czynnej działalności politycznej Laidoner powrócił w 1934 r. Wsparł premiera Konstantina Pätsa, który przeprowadził zamach stanu, mający zapobiec przejęciu władzy w Estonii przez faszystowski ruch Wabsów. Po raz kolejny został wówczas głównodowodzącym Armii i zachował to stanowisko aż do czerwca 1940 r., gdy Estonię opanowali sowieci. Przez cały ten okres współpracował z Pätsem, który wprowadził w Estonii rządy osobiste, zdelegalizował partie i organizacje społeczne, ale z czasem pozwolił na pewną liberalizację systemu. Laidoner pozostawał jednocześnie zwolennikiem współpracy wojskowej z Polską.

Żona generała, Maria Laidoner, pełniła zaś honory pierwszej damy Estonii. Konstantin Päts owdowiał bowiem w 1910 r. i nigdy więcej się nie ożenił. Na szczęściu rodzinnym Laidonerów położyła się cieniem tragedia. Ich ukochany syn Michael, urodzony w 1913 r. zastrzelił się w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach w 1928 r. Aby podnieść się z traumy po stracie jedynaka Laidonerowie usynowili bratanka Marii, Aleksego Kruszewskiego, równolatka Michaela.

We wrześniu 1939 r. Estonia ogłosiła neutralność, ale jej los był już przesądzony gdzie indziej - w pakcie Ribbentrop-Mołotow. Päts zmuszony był ustąpić przed żądaniami sowieckimi i zgodził się na rozlokowanie na terytorium Estonii baz Armii Czerwonej oraz zmienić rząd na prosowiecki. Konsekwencją tych wydarzeń była aneksja Estonii przez Związek Sowiecki, do której doszło w czerwcu 1940 r.

Dlaczego Armia Estońska dowodzona przez Laidonera nie podjęła walki z sowietami? Dlaczego historyczny pogromca bolszewików tym razem skapitulował? Oddajmy raz jeszcze głos Tadeuszowi Zubińskiemu: "Być może odpowiedzi na tak postawione pytanie należy szukać w wojskowej edukacji Laidonera. Był to oficer ukształtowany i wykształcony na carskich wzorach. Znał dobrze Rosję, Związek Sowiecki traktował jako byt chwilowy, taktyczny kamuflaż. Nie przywiązywał większej wagi do całej tej gromkiej otoczki o socjalizmie, o dyktaturze proletariatu etc. Być może mniemał, że generał, który honorowo kapituluje, zostanie przy życiu. Mógł zatem wychodzić z założenia, że naród który kapituluje też nie zostanie przez Rosjan zniszczony".

W sowieckiej Estonii bohatera wojennego Laidonera czekał tragiczny los. 22 czerwca został zdymisjonowany z funkcji Naczelnego Wodza, mimo że już 19 czerwca został aresztowany przez NKWD i wywieziony do więzienia w Penzie. Następnie przebywał areszcie na Butyrkach w Moskwie, Twerze i znów w Moskwie. W sowieckich więzieniach spędził 13 lat. W latach 1945-1952 przebywał w Iwanowie. W 1952 r. został skazany na 25 lat i skierowany do więzienia we Włodzimierzu nad Klaźmą, gdzie zmarł w marcu 1953 r., kilka dni po śmierci Stalina.

Pochowany został w zbiorowej przywięziennej mogile, tej samej, w której znalazły się szczątki Jana Stanisława Jankowskiego, Delegata Rządu na Kraj skazanego w moskiewskim "procesie szesnastu", który zmarł w tym samym więzieniu. Syn generała Laidonera, Aleksy zmarł w 1941 r. w obozie NKWD w Solikamsku w obwodzie permskim. Żona, Maria, również przebywała w sowieckich więzieniach i obozach. W 1956 r. władze zezwoliły jej na powrót do Estonii. Mimo ciężkich przeżyć dożyła wieku 90 lat. Zmarła w 1978 r. w Jämejala koło Viljandi, miasta w którym wychowywał się Johan Laidoner.

W odrodzonej, niepodległej Estonii żywa jest pamięć o generale Laidonerze, jest czczony jako bohater. Przypomniano sobie o nim i jego zasługach także w Polsce. W lipcu 2013 r. tablica upamiętniająca Laidonera została odsłonięta w dworku "Milusin" w Sulejówku, w którym powstaje Muzeum Józefa Piłsudskiego. W ceremonii brali udział prezydenci Estonii i Polski, Toomas Hendrik Ilves i Bronisław Komorowski, gościem honorowym była córka Marszałka Jadwiga Jaraczewska, obecny był również pomysłodawca i fundator tablicy - burmistrz miasta Viimsi, Haldo Oravas.

Prezydent Ilves przywołał wówczas słowa Laidonera spisane w czasie pobytu w sowieckim więzieniu: "Poszczególni ludzie umierają, ale narody nie zginą. Narody wciąż będą żyły". Od siebie zaś dodał: "Historia Polski i historia Estonii są dowodem na słuszność tego stwierdzenia. (...). Nie chodzi tylko o to, że nasi bohaterowie byli towarzyszami na polu walki, ale chodzi również o ich przyjaźń i braterstwo w czasach pokoju. W związku z tym (...) my powinniśmy myśleć i pracować nad budową naszej wspólnej Europy, która będzie oparta na wspólnych wartościach i tym co jest równie ważne - na odpowiedzialności".

Wspominany już wielokrotnie Tadeusz Zubiński poświęcił Johanowi Laidonerowi książkę "Generał Johan Laidoner albo Estonia heroiczna" wydaną w 2013 r. O postaci generała i jego związkach z Polską opowiadał również historyk Krzysztof Jabłonka w Programie Bałtyckim Radia Wnet z 27 lipca 2013 r. Warto pamiętać o Johanie Laidonerze, estońskim generale, który kochał Polskę. Miejmy nadzieję, że pamiętać będzie o nim także polski prezydent wizytujący Tallinn.

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Na wizytę w Wilnie jeszcze przyjdzie czas

Kancelaria Prezydenta podała dziś listę wizyt zagranicznych Andrzeja Dudy w najbliższych miesiącach. Podróże międzynarodowe prezydent zacznie 23 sierpnia od Tallinna. Na liście nie znalazło się natomiast Wilno, co jednak nie oznacza, że w najbliższych miesiącach nie dojdzie do spotkania prezydentów Polski i Litwy

Wielu zapewne zaskoczył wybór pierwszego celu podróży, jakim 23 sierpnia będzie estoński Tallinn. Zaskoczony nie jest na pewno łódzki politolog dr hab. Przemysław Żurawski vel Grajewski, który właśnie stolicę Estonii jako cel pierwszej wizyty sugerował w publikacji sprzed ponad 2 miesięcy na portalu Niezależna.pl. Bardzo dobrze się stało, że będzie to właśnie Estonia, kraj mały, ale o wielkim potencjale, którego prezydent Toomas Hendrik Ilves, należy na pewno do najciekawszych i najbardziej barwnych postaci wśród urzędujących europejskich przywódców i który bez owijania w bawełnę potrafi mówić o zagrożeniach i wyzwaniach stojących przed regionem i Europą jako taką.

Andrzej Duda w czasie przemówienia inaugracyjnego
(fot. Wikimedia Commons)

W najbliższym czasie prezydent nie planuje natomiast wizyty na Litwie. Co nie oznacza jednak, że nie spotka się z Dalią Grybauskaitė. Na początku listopada w Bukareszcie planowana jest konferencja prezydentów państw regionu-członków NATO, która ma stanowić wstęp do przyszłorocznego szczytu sojuszu w Warszawie. Jednym z uczestników spotkania będzie również prezydent Litwy. Nie będzie to raczej odpowiedni moment do dyskusji o dzielących Polskę i Litwę problemach, ale raczej o wspólnych wyzwaniach z dziedziny bezpieczeństwa.

Nieuwzględnienie Wilna w planie wizyt zagranicznych prezydenta wywołało mieszane reakcje wśród litewskich komentatorów i polityków. "Jeżeli wybiera się państwa bałtyckie na pierwszą wizytę, to logiczne byłoby, by to była Litwa" - powiedział przewodniczący komisji spraw zagranicznych litewskiego Sejmu socjaldemokrata Benediktas Juodka. Z kolei redaktor naczelny tygodnika "Veidas" Rimvydas Valatka zauważył, że pominięcie Wilna wskazuje na "złą litewską politykę zagraniczną względem sąsiadów i sojuszników, jaka jest realizowana od sześciu lat". Litewscy komentatorzy są zatem świadomi, że wina za zły stan stosunków leży nie tylko po polskiej stronie, a ominięcie Wilna traktują raczej jako wezwanie do działań na rzecz ich naprawy.

Zgodnie z tym, co powiedziałem w komentarzu dla portalu Radia Znad Wilii, nie dramatyzowałbym, że Andrzej Duda w najbliższych miesiącach nie będzie gościł na Litwie. Inaugurująca podróże prezydenta wizyta w Wilnie bez wcześniejszego przygotowania, bez mocnej agendy w sprawach dla nas ważnych byłaby tylko pustym gestem. Istotne jest, aby spotkania międzynarodowe wypełnić właściwą treścią. I tak też powinno być w przypadku Litwy. Od wizyt u naszych północno-wschodnich sąsiadów nie stronił wszakże Bronisław Komorowski, a wcale nie zapobiegło to ochłodzeniu stosunków.

Na wizytę w Wilnie jeszcze zatem przyjdzie czas. Być może odpowiednią okazją będzie np. 25. rocznica sowieckiej zbrodni na cywilnych mieszkańcach Wilna dokonanej 13 stycznia 1991 r. Pobyt w stolicy Litwy w takim dniu byłby równie symbolicznym gestem jak wizyta w Tallinnie zaplanowana w dniu rocznicy paktu Ribbentrop-Mołotow. Z drugiej strony taki dzień nie byłby raczej odpowiednim momentem dla dyskutowania o polsko-litewskich problemach. Zostaje zatem 16 lutego, litewski Dzień Odrodzenia Państwowości. A być może doczekamy się Dalii Grybauskaitė na uroczystościach naszego Święta Niepodległości 11 listopada? Czas pokaże.